Sens cierpienia

Niedawno był Wielki Post i Zmartwychwstanie. Dla wierzących był to czas zadumy nad męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Pana Jezusa. To także czas zastanowienia się nad własnym życiem, nad własnymi słabościami i grzechami. Bo przecież Jezus umarł i zmartwychwstał dla mnie, za moje grzechy. Czy musiał umrzeć? Czy nie mógł wybrać innej formy, aby zbawić ludzi? Pewnie, że mógł, ale wybrał w sposób wolny drogę cierpienia. Nasuwa się od razu pytanie: po co? Po to, by doświadczyć bólu, który spotyka każdego człowieka na drodze swojego życia.

Skąd się bierze cierpienie?
Cierpienie człowieka ma różne podłoża. Często jest konsekwencją ludzkiego grzechu np. ktoś złamie kręgosłup podczas wypadku drogowego, bo jechał bardzo szybko. Albo, kiedy nie dbam o zdrowie, to mogę zachorować itd. Ale są jednak cierpienia pozornie niezawinione, bo na nie składają się skutki błędów wielu osób np. ktoś choruje na ciężką chorobę, a na jej rozwój miał wpływ przez lata zły tryb życia, nie zdrowe jedzenie, używki, zanieczyszczone środowisko, do którego przyczyniamy się wszyscy. Są też różnego rodzaju epidemie, kataklizmy, wojny…
Jednak jest jeszcze takie cierpienie, które przychodzi na nas jak grom z jasnego nieba i trudno tutaj się doszukać winy kogokolwiek. Bo jaką winę ponoszą chore, małe dzieci lub umierające śmiercią głodową w Afryce? Jaką winę ponoszą te dzieci, którym nie pozwala się nawet narodzić? Jaką winę ponoszą dzieci krzywdzone seksualnie przez osoby dorosłe? Dlaczego tak jest?

Gdzie jest Bóg?
Nasuwa się pytanie: gdzie jest Bóg? Czy Jezus nie może nas wybawić od tych nieszczęść, skoro jest Bogiem? Jak Bóg może patrzeć na to, co się dzieje? Jak wierzyć w Boga, który milczy?
Tutaj jest miejsce na prawdziwą wiarę! Chcielibyśmy, żeby nas od tego wszystkiego uwolnił a tu nic. Wydaje się, że Boga nie ma, albo, że w ogóle go nie obchodzimy. A Bóg jest! Tylko, że On nie usuwa od nas cierpienia, ale nas tuli do siebie, jak dobry Ojciec. On wtedy dodaje nam siły, aby wstać rano i przeżyć kolejny dzień. On podnosi nas, kiedy upadamy. On daje nam ludzi, którzy będą przy nas i nam pomogą. On uczy nas jak przetrwać. Nasz Bóg jest Bogiem bliskim. Tak bliskim, że zdecydował cierpieć za nasze grzechy i słabości, aby być blisko nas w naszym cierpieniu.

Czy moje cierpienie ma sens?
Cierpienie samo w sobie nie ma sensu, bo przecież nikt nie czerpie przyjemności z bólu czy jakiejś przykrości. Jednak naszemu cierpieniu możemy nadać sens. Należałoby i wtedy postępować tak jak Jezus. On cierpiał za nasze grzechy, z miłości do nas. Dlatego, gdy cierpimy znajdźmy intencje, za kogo ofiaruję to cierpienie. Wówczas nasze cierpienie ma sens, bo dyktowane jest miłością. A kiedy łączymy je z ofiarą Chrystusa, także nasze cierpienie nabiera wymiaru zbawczego. Cierpienie się nie skończy, ale będzie nam już lżej, bo będzie z nami nasz krzyż niósł sam Jezus.

Zmartwywstali razem z Jezusem!
Gdy cierpimy z Jezusem i pozwalamy się Jemu prowadzić to w naszym życiu dokonuje się CUD przemiany. Jezus zmartwychwstaje razem z nami. Groby naszych zranień zostają otwarte a rany stają się takie jak rany Jezusa – już nie bolą, chwalebne. Co więcej, Jezus otwiera nas na nowe życie. Odtąd z bagażem cierpień i doświadczeniem miłości Jezusa możemy stawać się świadkiem Jezusa Zmartwywstałego i nieść Go innym. W jaki sposób? Być blisko tych, którzy utracili już nadzieję, cierpią i prowadzić ich do Jezusa, pewni, że tylko On może przemienić smutek w radość i obdarzyć nowym życiem.

Jak czytać Słowo Boga?

Młodzi Francuzi

W ostatnim czasie rozmawiałam z młodzieżą o Piśmie świętym. Młodzi kilkakrotnie pytali mnie jak czytać Pismo święte. Jaki sposób jest najlepszy: na chybił- trafił, czyli tam gdzie Pismo się otworzy czytać i uznać, że te słowa mówi do mnie Bóg? Czy zaś sugerować się liturgią dnia? Poza tym pytali: Jak rozumieć Słowo Boga? Jak żyć przeczytanym Słowem?

Przyszło mi do głowy, że jakiś rok temu przeczytałam o spotkaniu papieża Franciszka z młodzieżą francuską, która wróciła z wolontariatu wśród ubogich w Argentynie i opowiedziałam mojej młodzieży o tym wydarzeniu.

Młodzież z Francji dzieliła się przeżyciami z odbytej misji. Opowiadali o trudnościach a także o niesamowitych doświadczeniach, które tam przeżyli.

Młody wiek to przeszkoda?

Mając jednak pewne wątpliwości zadali papieżowi pytanie: czy w tak młodym wieku, sami nie znając dobrze Ewangelii, mogą ją przekazywać innym? Papież natychmiast im podpowiedział: „Oczywiście, że tak. Słowo Boże najlepiej rozumieją ubodzy, bo nie stawiają mu żadnych barier. Dzięki temu dociera ono do głębi ich serca. A zatem im bardziej stajemy się ubodzy w duchu, tym, bardziej zrozumiemy Słowo Boże”.

Jaki głos ma Bóg?

Młodzież francuska podkreślała swoje obawy tego z powodu, że nie mają wiedzy biblijnej. Papież Franciszek widząc ich bezradność powiedział im tak: „Kiedy bierzecie do ręki Pismo Święte i mówicie, że nie rozumiecie go, bo brak wam wiedzy, wykształcenia, to proszę was, zróbcie taki eksperyment: przeczytajcie Słowo, wsłuchujcie się w nie, a czeka was niespodzianka, coś dotrze do waszego serca. Bo, co jest bardzo ważne: Słowo nie dociera do nas jedynie za pośrednictwem dźwięku, który wnika do naszych uszu, nie dociera za pośrednictwem naszych oczu, Słowo Boże dociera do naszego serca, przyjmuje się je dzięki otwartemu sercu.”

A jak nie usłyszę?

A co się dzieje, jeśli faktycznie czytamy i nic nie słyszymy? – zapytali młodzi papieża. „Kiedy jednak odnosimy wrażenie, że Słowo Boże do nas nie dociera, kiedy nie możemy go zrozumieć, to trzeba sobie postawić pytanie: Czy nasze serce nie jest przypadkiem wypełnione innymi rzeczami, które uniemożliwiają nam przyjęcie Słowa Bożego”.

Myślę, że papież odpowiedział w punkt francuskiej młodzieży. Oni przecież niczym nie różnią się od naszej. Te same pragnienia, nadzieje, podobne problemy, chociaż osadzone w innej kulturze. Wszyscy jednak wędrujemy do Ojca i chcemy Go jak najlepiej poznać przy bliskiej relacji z Jezusem

O co chodzi z czystą miłością?

Poszukiwania

Ostatnio organizowałam Spotkanie formacyjne dla młodzieży na temat „Czystej miłości”. Zaskoczyło mnie to, że na kanale YouTube, czy stronach internetowych tak niewiele treści dla młodzieży znalazłam na ten temat. Potem kupiłam sporo gazet i czasopism często czytanych przez licealistów, studentów a nawet przez ludzi dorosłych. Znalazłam wiele historyjek o miłości, o spotkaniach, romansach, itp., jednak o czystej miłości nic.

Czysta miłość

Zadałam sobie pytanie: Czy kogoś jeszcze interesuje czystość? Czy jest ona jeszcze modna? Nie wiem. Jedno wiem: jest możliwa i konieczna. Bowiem czystość jest poszanowaniem drugiego człowieka w jego tożsamości. To szacunek kobiety do mężczyzny i odwrotnie, w całej jego / jej fizyczności, emocjonalności, seksualności, duchowości. To pragnienie dobra drugiej osoby, rezygnując często z własnych pragnień, potrzeb czy aktów woli.
Człowiek czysty to człowiek, przy którym chce się być, bo wzbudza zaufanie i bezpieczeństwo. Dlatego czystość jest fundamentem do rozwijania się miłości. Miłość albo jest czysta, albo nie jest miłością.

Cechy czystej miłości

Św. Paweł w 1 liście do Koryntian, w rozdziale 13 szczegółowo nakreślił, czym jest miłość. Tylko dojrzała, czysta miłość jest „cierpliwa, łaskawa, nie zazdrości, nie przechwala się, nie szuka poklasku, nie unosi się gniewem, nie liczy doznanych krzywd, nie cieszy się z niesprawiedliwości, wszystko przetrwa…”.

Gdy kocham to jestem cierpliwa/y w stosunku do wszystkich osób, nawet tych mało sympatycznych, szanując ich zdanie, bez oceniania i krytyki.

Gdy kocham to jestem miła/y, szlachetna/y, łaskaw/y i staram się dojrzeć dobro wszędzie tam, gdzie jest najmniejszy jego zalążek i pomagam mu wzrastać.

Gdy kocham nie zazdroszczę, lecz współuczestniczę w sukcesach i radościach innych ludzi. Szczęście bliźniego staje się moim szczęściem.

Gdy naprawdę kocham to jestem pokorna/y, nie przechwalam się, nie robię się zarozumiała/y. Dostrzegam w sobie dary i talenty i dzielę się nimi z innymi. Moje zdolności nie są moją własnością, lecz darem dla ludzi, których kocham.

Gdy kocham to nie postępuję nieprzyzwoicie, lecz szanuję godność każdej innej osoby i nikogo nie poniżam, nie przekraczam granic fizycznych i psychicznych, nie zawłaszczam drugiej osoby.

Gdy kocham nie stawiam się w centrum świata, ale potrafię być w cieniu dostrzegając potrzeby innych ludzi, aby im służyć.

s. Alicja Świerczek AP

Kiedy życie ma sens?

Co to za życie?

Wstaję rano, idę do szkoły lub pracy, zmęczony wracam do domu, kilka zajęć, lekcje i znowu trzeba kłaść się spać, żeby rano wypoczęty wstać. I codziennie podobnie. Można by powiedzieć – ciągła rutyna. Czy nie zdarza ci się zadawać sobie pytania: I po co to wszystko? Czy to wszystko ma sens? A pewnie, że ma i to, jaki! Trzeba tylko odnaleźć sens życia. On jest w zasięgu twojej ręki, tylko w ferworze dnia zgubił się po drodze.

Miłość!

Sensem twojego życia jest miłość. Bóg, który jest Miłością właśnie z miłości obdarzył cię życiem. Zanim twoi rodzice zapragnęli potomstwa, Bóg zapragnął ciebie. Oto wszystko! Ale kto o tym pamięta? Dobry Bóg wie, że człowiek często zapomina o tym, dlatego posłał swojego Syna – Jezusa, który powiedział sam o sobie „Ja jestem Życiem”. Jezus z woli Ojca powołuje ludzi do miłości w konkretny sposób. Każdemu człowiekowi pokazuje indywidualną drogę powołania: drogę małżeństwa, kapłaństwa, konsekracji świeckiej lub zakonnej, misyjnej, jako oddani ludzie w służbie drugiemu. Wiele dróg i wszystkie jednakowo piękne i wymagające. W każdym powołaniu człowiek staje się darem dla drugiego człowieka służąc mu w miłości. To jedynie miłość nadaje sens naszemu życiu.

Dla kogo to wszystko?

Jezus jest Życiem – bo trwa w nieustannej miłości do Ojca i z tej miłości czerpie. Jezus uczy kochać drugiego człowieka. Na wiele sposobów na kartach Ewangelii pokazuje, że miłować drugiego to usunąć się w cień, to być pokornym, to służyć, to przebaczać. Zatem, kiedy twoje życie traci smak, wydaje się bez sensu, zamiast zadawać sobie pytanie: „Po co to wszystko?, zadaj sobie inne pytanie: „Dla kogo to wszystko?”. Wtedy zobaczysz siebie i twoją rodzinę, być może twoją wspólnotę zakonną, wspólnotę parafialną a w nich samego Jezusa. Kiedy odkryjesz jak bardzo jesteś obdarowany przez Boga, to wróci chęć i zapał, by jeszcze więcej i na różne sposoby „spalać się w miłości”.

s. Alicja Świerczek AP

Właściwa droga?

Nie wiem!

Obserwuję młodych ludzi i często myślę sobie, jak oni są zapracowani, zmęczeni a czasem znużeni już życiem mimo młodego wielu. Szkoła dzisiaj bardzo absorbuje, jeśli oczywiście komuś zależy na stopniach. Po szkole zwykle korki, a to z matmy, a to z fizyki. Na to jeszcze trzeba podszlifować angielski, niemiecki, bo dzisiaj bez znajomości języka ani rusz. Niektórzy uczęszczają do drugiej szkoły muzycznej lub tanecznej. Sobota to czas na jazdę konną, piłkę nożną i inne zainteresowania. Z jednej strony ogarnia mnie podziw a z drugiej strony żal, bo zauważam na wielu młodych twarzach zmęczenie i smutek. A na pytanie: „Co chcesz robić w życiu? Jaki zawód chciałbyś wybrać?”, słyszę jedną odpowiedź: „Nie wiem”. (więcej…)

Prawda czy nie-prawda?

Zamieszanie.

Włączam telewizję i słyszę informację o tym, co dzieje się w świecie. Przyjmuję ją i układam sobie w myślach. Potem zmieniam kanał i słyszę o tym samym zdarzeniu, ale muszę moje zdanie zmienić, bo to, co słyszę jest „inne” od wiadomości, którą usłyszałam wcześniej. Już nie wiem, co myśleć, więc postanawiam poczekać na przebieg sytuacji. Następnego dnia niestety treść podanego ”newsa” zostaje najpierw poddana w wątpliwość a potem odwołana. Słucham radio, czytam neta i widzę, to samo zamieszanie i niezdecydowanie. Przychodzi mi do głowy pytanie: „Komu tu wierzyć? Co tu jest prawdą a co nie? Czy istnieje obiektywna prawda? Co mam myśleć?”

 

Gdzie ta prawda?

Przychodzi mi do głowy, że jednak jest Ktoś, kto powiedział o sobie „Ja jestem Prawdą” (J 14,6).

Właśnie, Jezus przyszedł na świat, po to, aby powiedzieć mnie, Tobie prawdę o Bogu Ojcu.

Zatem to jest najważniejsze. Czyli co? Prawda o tym, że jesteś umiłowaną córką Boga Ojca, nie mniej umiłowaną niż Jezus Chrystus. Jesteś piękna, dobra, prawdziwa, wolna, bo stworzył cię Bóg wszechmocny, który daje to, co najlepsze. To oznacza, że jesteś umiłowanym synem Boga Ojca, silnym, dzielnym i odważnym, bo dał ci życie Bóg, który może wszystko. Stworzył Cię na swój obraz i podobieństwo, czyli dał ci „coś” z Siebie, czego nikt i nic nie jest ci w stanie odebrać. To jest twoja wartość i to stanowi twoją godność! Co za radość w sercu!

 

Pozwól się odkłamywać!

Czasem jednak przychodzą dni, w których ta prawda o nas samych zostaje wypaczona. Przestajemy dobrze myśleć o sobie, zaczynamy niedowierzać, zniechęcać się, krytykować. To normalne, bo jesteśmy skażeni grzechem. O tym też pomyślał dobry Bóg, nasz Ojciec. Dał nam Jezusa, swego Syna, aby odkupił nas od kłamstwa, którego autorem jest sam szatan. Jezus przeszedł właśnie po to, aby powiedzieć ci o Ojcu, o tym, kim On dla ciebie jest a ty dla Niego. Kiedy zatem przychodzi ci narzekać, źle myśleć o sobie, albo o innych, kiedy ogarnia cię pesymizm zwróć się do Jezusa, który jest Prawdą. Porozmawiaj z Nim, jak z Bratem. On przypomni ci jak bardzo Bóg cię kocha i potrzebuje, nawet z twoimi słabościami.

s. Alicja Świerczek AP