Życie w habicie

Rozmowa z s. Alicją Świerczek ze zgromadzenia Sióstr Apostolinek.

O życiu w pełni i o tym, że Bóg wie lepiej, co jest dla nas dobre, mimo że nie daje On gotowego przepisu na to jak być siostrą zakonną.

Paulina Świetlicka:Jak długo siostra jest w zgromadzeniu i w jakiej miejscowości siostra obecnie mieszka?

s. Alicja: Skierniewicach mieszkam już 10 lat, a siostrą jestem już 12 lat.

Jak to się stało, że wstąpiła siostra do zakonu?
To nie był mój 
plan – chciałam założyć rodzinę, być żoną i matką, rozwijać się zawodowo. Moje powołanie było dla mnie samej wielkim zaskoczeniem.

Czy siostra od zawsze była osobą wierzącą?
Tak, moja rodzina 
należała do wierzących i praktykujących. Na drodze wiary moim
wielkim autorytetem był mój dziadek. To był człowiek, wielkiego ducha, podczas wojny walczył o niepodległość Polski, a w czasach komunizmu np. u siebie w domu nocą organizował Mszę Świętą, podczas, której gromadziła się potajemnie rodzina, znajomi i
ksiądz. To mi imponowało.

Czy miała siostra możliwość poznania dziadka, jak wyglądała wasza
relacja?

Tak, dziadek zmarł, gdy miałam 15 lat. Często spędzaliśmy razem czas, pomagałam mu w pracy w gospodarstwie, jeździłam z nim koniem w pole, towarzyszyłam mu przy pracy, bawiąc się śrubami w garażu. Uwielbiałam słuchać opowiadań dziadka, tych o wojnie, o trudnych czasach powojennych. Dlatego tam gdzie był dziadek, byłam i ja: w
polu, ogrodzie, garażu itp. Był dla mnie drugim ojcem, bohaterem, przykładem. Zawsze chciałam być taka jak on. Czasem brakuje mi jego!

Dlaczego? Czy jest jakaś historia, która siostrze kojarzy się z dziadkiem?
Mój dziadek kiedyś 
nie był osoba wierzącą, natomiast moja babcia była bardzo wierząca. Już w czasie narzeczeństwa babcia miała kierownika duchowego, którym był ojciec Edmund, zaprzyjaźniony pallotyn. Odwiedzała go wraz ze swoim rodzeństwem i aby go spotkać musiała pokonać kawał drogi – ok 300 km pociągiem. Te wizyty dodawały jej siły, wiary, radości z życia. Jednak mój dziadek był o nią bardzo zazdrosny i zabronił babci tam jeździć. Wtedy babcia namówiła dziadka, aby wybrał się z nią na kolejne spotkanie do zaprzyjaźnionego zakonnika i tak się stało. Co się tam wydarzyło – tego nie wiem – jedno jest pewne, dziadek zmienił zdanie i odtąd ojciec Edmund stał się spowiednikiem ich obojga. Były to czasy komunizmu. Z tego, co mi wiadomo, ojciec Edmund odprawił za naszą rodzinę setki mszy świętych. Dziadek, natomiast stał się osobą bardzo wierzącą, dużo modląca się, uczciwą, idącą czasem pod
prąd.

Czym zatem jest to powołanie?
To wewnętrzny głos 
Boga, który pokazuje Ci drogę, jakiej nie znasz, ale wiesz, żejest twoja i masz pewność w sercu, że żadna inna nie da ci tej pełni szczęścia, co ta.

Co wpłynęło na tę decyzję Siostry?
Układam sobie 
powoli życie. Miałam chłopaka, ale rozeszliśmy się po jakimś
czasie. Myślałam, że to nie ten. Studiowałam ekonomię w Krakowie, przy okazji pracowałam, dobrze zarabiałam. Było dobrze, do momentu, kiedy nie poznałam Apostolinek.

Jak Siostra poznała Siostry Apostolinki?
Poznałam je w 
Warszawie i to było szczególne spotkanie. Siostry wówczas nie
miały żadnej wspólnoty w Polsce, były tylko we Włoszech i Brazylii. To był Dzień Skupienia dla Rodziny Świętego Pawła, na który przyjechałam z jedną rodziną, aby podczas tego czasu zaopiekować się ich dzieckiem. Tam poznałam dwie siostry Apostolinki i mnie oczarowały pięknem, które wyrażało się prawdziwością, entuzjazmem, świeżością. Chciałam być taką osobą – piękną jak one, ale nie zakonnicą (śmiech).

Jak to się stało, że siostra jednak przekonała się i wstąpiła do
zakonu?

Rozeznawałam dwa 
lata, poprosiłam o pomoc w tym mojego spowiednika, a potem jedną z Apostolinek. Jednak przekonał mnie sam Jezus, jak pojechałam do sióstr do Castelgandolfo. Tam na modlitwie usłyszałam, ze Jezus chce mnie tylko dla Siebie. To mnie przekonało- osobista relacja z Nim. Potem poznałam bliżej charyzmat sióstr Apostolinek i odkrywałam, że jest „coś” co kocham.

A jaki siostry mają charyzmat?
Naszym charyzmatem 
jest modlitwa, pomoc, towarzyszenie młodzieży w odkryciu ich
powołania, przygotowanie ich do konkretnej drogi życia: małżeństwa, życia konsekrowanego w różnych jego formach, kapłańskiego, misyjnego; towarzyszenie, modlitwa i konkretna pomoc osobom, które przeżywają trudności w obranej drodze życia, a także tym, którzy z różnych powodów porzucili powołanie. Nasz charyzmat jest bardzo specyficzny, ale bardzo szeroki. Prowadzimy też ewangelizację powołaniową tzn. taką, która ma za zadanie uświadomić ludziom, zwłaszcza młodym, ze nasze życie ma sens, jest piękne i jest wielkim darem, który każdy musi podjąć.

Co jest najcenniejsze dla siostry w drodze, którą siostra obrała?
Najcenniejsza dla mnie jest osobista relacja z Jezusem. Nie umiem być siostrą zakonną. Robię to pierwszy raz. Dlatego oddaje się codziennie w ręce Jezusa i proszę Go, by to On uczył mnie jak być siostrą, matką dla tych, do których mnie posyła.

O co chodzi z czystą miłością?

Poszukiwania

Ostatnio organizowałam Spotkanie formacyjne dla młodzieży na temat „Czystej miłości”. Zaskoczyło mnie to, że na kanale YouTube, czy stronach internetowych tak niewiele treści dla młodzieży znalazłam na ten temat. Potem kupiłam sporo gazet i czasopism często czytanych przez licealistów, studentów a nawet przez ludzi dorosłych. Znalazłam wiele historyjek o miłości, o spotkaniach, romansach, itp., jednak o czystej miłości nic.

Czysta miłość

Zadałam sobie pytanie: Czy kogoś jeszcze interesuje czystość? Czy jest ona jeszcze modna? Nie wiem. Jedno wiem: jest możliwa i konieczna. Bowiem czystość jest poszanowaniem drugiego człowieka w jego tożsamości. To szacunek kobiety do mężczyzny i odwrotnie, w całej jego / jej fizyczności, emocjonalności, seksualności, duchowości. To pragnienie dobra drugiej osoby, rezygnując często z własnych pragnień, potrzeb czy aktów woli.
Człowiek czysty to człowiek, przy którym chce się być, bo wzbudza zaufanie i bezpieczeństwo. Dlatego czystość jest fundamentem do rozwijania się miłości. Miłość albo jest czysta, albo nie jest miłością.

Cechy czystej miłości

Św. Paweł w 1 liście do Koryntian, w rozdziale 13 szczegółowo nakreślił, czym jest miłość. Tylko dojrzała, czysta miłość jest „cierpliwa, łaskawa, nie zazdrości, nie przechwala się, nie szuka poklasku, nie unosi się gniewem, nie liczy doznanych krzywd, nie cieszy się z niesprawiedliwości, wszystko przetrwa…”.

Gdy kocham to jestem cierpliwa/y w stosunku do wszystkich osób, nawet tych mało sympatycznych, szanując ich zdanie, bez oceniania i krytyki.

Gdy kocham to jestem miła/y, szlachetna/y, łaskaw/y i staram się dojrzeć dobro wszędzie tam, gdzie jest najmniejszy jego zalążek i pomagam mu wzrastać.

Gdy kocham nie zazdroszczę, lecz współuczestniczę w sukcesach i radościach innych ludzi. Szczęście bliźniego staje się moim szczęściem.

Gdy naprawdę kocham to jestem pokorna/y, nie przechwalam się, nie robię się zarozumiała/y. Dostrzegam w sobie dary i talenty i dzielę się nimi z innymi. Moje zdolności nie są moją własnością, lecz darem dla ludzi, których kocham.

Gdy kocham to nie postępuję nieprzyzwoicie, lecz szanuję godność każdej innej osoby i nikogo nie poniżam, nie przekraczam granic fizycznych i psychicznych, nie zawłaszczam drugiej osoby.

Gdy kocham nie stawiam się w centrum świata, ale potrafię być w cieniu dostrzegając potrzeby innych ludzi, aby im służyć.

s. Alicja Świerczek AP

Kiedy życie ma sens?

Co to za życie?

Wstaję rano, idę do szkoły lub pracy, zmęczony wracam do domu, kilka zajęć, lekcje i znowu trzeba kłaść się spać, żeby rano wypoczęty wstać. I codziennie podobnie. Można by powiedzieć – ciągła rutyna. Czy nie zdarza ci się zadawać sobie pytania: I po co to wszystko? Czy to wszystko ma sens? A pewnie, że ma i to, jaki! Trzeba tylko odnaleźć sens życia. On jest w zasięgu twojej ręki, tylko w ferworze dnia zgubił się po drodze.

Miłość!

Sensem twojego życia jest miłość. Bóg, który jest Miłością właśnie z miłości obdarzył cię życiem. Zanim twoi rodzice zapragnęli potomstwa, Bóg zapragnął ciebie. Oto wszystko! Ale kto o tym pamięta? Dobry Bóg wie, że człowiek często zapomina o tym, dlatego posłał swojego Syna – Jezusa, który powiedział sam o sobie „Ja jestem Życiem”. Jezus z woli Ojca powołuje ludzi do miłości w konkretny sposób. Każdemu człowiekowi pokazuje indywidualną drogę powołania: drogę małżeństwa, kapłaństwa, konsekracji świeckiej lub zakonnej, misyjnej, jako oddani ludzie w służbie drugiemu. Wiele dróg i wszystkie jednakowo piękne i wymagające. W każdym powołaniu człowiek staje się darem dla drugiego człowieka służąc mu w miłości. To jedynie miłość nadaje sens naszemu życiu.

Dla kogo to wszystko?

Jezus jest Życiem – bo trwa w nieustannej miłości do Ojca i z tej miłości czerpie. Jezus uczy kochać drugiego człowieka. Na wiele sposobów na kartach Ewangelii pokazuje, że miłować drugiego to usunąć się w cień, to być pokornym, to służyć, to przebaczać. Zatem, kiedy twoje życie traci smak, wydaje się bez sensu, zamiast zadawać sobie pytanie: „Po co to wszystko?, zadaj sobie inne pytanie: „Dla kogo to wszystko?”. Wtedy zobaczysz siebie i twoją rodzinę, być może twoją wspólnotę zakonną, wspólnotę parafialną a w nich samego Jezusa. Kiedy odkryjesz jak bardzo jesteś obdarowany przez Boga, to wróci chęć i zapał, by jeszcze więcej i na różne sposoby „spalać się w miłości”.

s. Alicja Świerczek AP

Przesłanie z Madrytu

Czy dziś modlitwa może być atrakcyjna? Czy da się zachęcić młodych ludzi do kontaktu z Bogiem? Czy możliwe jest porozumienie ponad podziałami? Czy można modlić się wspólnie z tymi, którzy wierzą inaczej? Otóż tak, można! Dowodem na to są coroczne Europejskie Spotkania Młodych organizowane przez wspólnotę braci z Taizé.

W tym roku spotkanie odbyło się w Madrycie – tradycyjnie w okresie świąteczno-noworocznym. Tysiące młodych ludzi ze Starego Kontynentu, a także z innych zakątków świata przybyło do stolicy Hiszpanii w przekonaniu, że jedność w różnorodności nie jest mrzonką, lecz ambitnym celem możliwym do zrealizowania. Wśród nich byłem również i ja – było to moje pierwsze doświadczenie z Taizé.

GOŚCINNOŚĆ

Pięknym zwyczajem związanym ze spotkaniem jest zakwaterowanie pielgrzymów u miejscowych rodzin. Jest to czysty przykład gościnności (a właśnie refleksja nad gościnnością była w centrum tegorocznych konferencji brata Aloise’a). Ja, wraz z dwoma innymi osobami, mieszkałem u rodziny na obrzeżach Madrytu. Było to dla mnie niesamowite doświadczenie – wchodzi się w życie ludzi, którzy cię wcale nie znają i pochodzą z zupełnie innej części kontynentu, a mimo to traktują cię jak członka swojej rodziny – przygotowują posiłki, udostępniają wygodne łóżka (często kosztem konieczności przeniesienia się do salonu), zapewniają możliwość kąpieli. Nie oczekują nic w zamian. Bezinteresowność i gościnność.

Mimo że nie mieliśmy zbyt wiele czasu na rozmowę z tymi, którzy nas gościli, zdążyliśmy poczuć się częścią ich życia rodzinnego. Codziennie rano, zanim wyszliśmy na modlitwę, a potem na zwiedzanie miasta, czekała na nas kawa i coś słodkiego (gdyż w Hiszpanii podobnie jak we Włoszech śniadania jada się na słodko). Wieczorem zaś przygotowywali dla nas przepyszne kolacje z dwóch dań. Nie musieli tego robić, wypływało to z ich dobrej woli. Najpiękniejsze było to, że w żadnym razie nie czuliśmy się dla nich ciężarem – tak jakby obecność innych była w tym domu czymś naturalnym.

Nie mogę nie wspomnieć o wybornym obiedzie noworocznym, który przygotowali dla nas przed odjazdem. Na stole królowała paella – tradycyjne hiszpańskie danie na bazie ryżu z owocami morza, mięsem i warzywami. Następnie podano pieczone jagnię w sosie własnym, a jako zwieńczenie – morele z lodami i kawę! Nic dziwnego, że po powrocie do Polski trochę mi się przytyło…

Na pożegnanie wymieniliśmy się prezentami. Nasi gospodarze zapewnili nas, że od teraz ich dom jest też naszym domem, a więc drzwi zawsze będą dla nas otwarte.

REFLEKSJA

Mimo napiętego planu dnia Europejskie Spotkanie Młodzieży było dobrą okazją do przemyśleń. Niesamowitym doświadczeniem było dla mnie spotkaniu tak wielu młodych osób różnych wyznań i narodowości, którzy są w stanie stworzyć wspólnotę i porozumieć się (nawet nie znając języków obcych). Jest to dowód na to, że w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy podobni – i choć żyjemy w różnych środowiskach, mamy różne poglądy i odmienne praktyki religijne, nie zwalnia nas to z obowiązku dialogu. Tym, kto łączy te wszystkie osoby, jest Jezus, który przecież tak bardzo pragnie, abyśmy tutaj na ziemi stanowili jedno. Te spotkania są konkretnym krokiem w tym kierunku.

Niezwykłe jest też to, że w zapełnionej tysiącami osób sali potrafi zapanować krystaliczna cisza podczas wspólnej modlitwy. Niech ci, którzy przywykli już do narzekania i skazywania na straty młodych ludzi, zobaczą, że z nami nie jest jeszcze tak źle, jak myślą.

Najważniejsze jednak, że ci, którzy żyją duchowością Taize, nie zatrzymują się tylko na słowach, ale czynią świat wokół nich lepszym. Na spotkaniu polskich pielgrzymów można było wysłuchać kilku takich historii: dziewczyny po szkole teatralnej, która pracuje z osobami niepełnosprawnymi, przygotowując spektakl teatralny czy chłopaka, który od kilku lat razem z całą swoją rodziną spędza Boże Narodzenie z bezdomnymi.

HISZPANIA

Będąc w Madrycie, nie mogłem zrezygnować ze zwiedzania. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest ogromna pogoda ducha Hiszpanów, ich życzliwość i otwartość. Nie jest tam niczym dziwnym, że osoba, która jedzie razem z tobą w autobusie, uśmiechnie się do ciebie i przywita. W kościele przed mszą nie panuje niezręczna cisza, lecz ci, którzy przychodzą, witają się ze sobą, rozmawiają, składają życzenia. Po nabożeństwie też nie uciekają od razu do domów, lecz kontynuują rozmowę. Trochę brakuje mi w Polsce takiego podejścia…

Sam Madryt jest przepięknym miastem – szczególnie dzięki swojej architekturze. Mnie najbardziej zapadł w pamięć monumentalny Pałac Królewski utrzymany w barokowym stylu, a także neoklasycystyczna Katedra Matki Bożej Almudena ze swoimi niepowtarzalnymi obrazami i mozaikami. Będąc w tym mieście nie zapomnijcie wstąpić do Muzeum Prado – jednego z największych na świecie – gdzie eksponowane są dzieła takich malarzy jak Goya, Picasso, El Greco, Tintoretto, Bosch czy van der Weyden. Zarezerwujcie sobie minimum trzy godziny!

Nie sposób nie wspomnieć o jedzeniu. W hiszpańskiej kuchni króluje paella, o której już wspominałem. Można przygotowywać ją na setki różnych sposobów, w zależności od tego, jakich dodatków użyjemy. Najważniejszy w procesie jej przyrządzania jest czas. Bardzo przypadły mi też do gustu hiszpańskie słodkości, a szczególnie roscon – ciasto tradycyjnie przygotowywane na święto Trzech Króli w kształcie ogromnego donuta nadziewane pastą z guawy i ozdobione mnóstwem bakalii.

Hiszpanie słyną również z tapas czyli przekąsek, które mogą być podawane na zimno lub gorąco w towarzystwie piwa lub innego alkoholu. Na długo zapamiętam smak idealnie przyrządzonych krewetek z czosnkiem, które podbiły moje podniebienie. Niestety, z ośmiornicą nie było tak kolorowo…

Tym, co dla wielu Polaków było zaskoczeniem, był brak herbaty w hiszpańskich domach. Tego napoju się tam po prostu nie pije. W związku z tym nie potrzeba czajnika, gdyż każdy Hiszpan ma w swoim domu kawiarkę. Na prośbę jednej z sióstr o trochę wrzątku gospodyni podgrzała wodę w mikrofalówce.

Na koniec warto dodać, że Hiszpanie uwielbiają pieczywo. Nie jedzą go jednak tak jak my w postaci kanapek, ale zajadają pomiędzy jednym daniem a drugim. Nie zdziwcie się więc, że zamawiając paellę lub danie z ziemniakami czy z makaronem, dostaniecie świeżo wypieczoną bułkę. Ona nie jest dodatkiem, ona jest dopełnieniem uczty.

Kolejne Europejskie Spotkanie Młodych ku naszej radości odbędzie się we Wrocławiu. To wspaniała wiadomość dla tych, którzy dotychczas nie mogli pozwolić sobie na wyjazd ze względu na zbyt wysokie koszty. Teraz nie będzie wymówek. Ale też nie warto się wykręcać, gdyż te spotkania coś w sobie mają. Jedno mogę wam obiecać – na pewno wrócicie z nich lepsi.

Dominik Kowalczyk

 

 

 

Właściwa droga?

Nie wiem!

Obserwuję młodych ludzi i często myślę sobie, jak oni są zapracowani, zmęczeni a czasem znużeni już życiem mimo młodego wielu. Szkoła dzisiaj bardzo absorbuje, jeśli oczywiście komuś zależy na stopniach. Po szkole zwykle korki, a to z matmy, a to z fizyki. Na to jeszcze trzeba podszlifować angielski, niemiecki, bo dzisiaj bez znajomości języka ani rusz. Niektórzy uczęszczają do drugiej szkoły muzycznej lub tanecznej. Sobota to czas na jazdę konną, piłkę nożną i inne zainteresowania. Z jednej strony ogarnia mnie podziw a z drugiej strony żal, bo zauważam na wielu młodych twarzach zmęczenie i smutek. A na pytanie: „Co chcesz robić w życiu? Jaki zawód chciałbyś wybrać?”, słyszę jedną odpowiedź: „Nie wiem”. (więcej…)