Dzielimy się ostatnią „porcją” świadectw młodzieży Skierniewickiej i nie tylko… Nie mogło zabraknąć także dobego słowa o organizatorach całej inicjatywy. Poczytajcie!

 

 

Kiedy Suor Alice zaproponowała mi wyjazd do Włoch nie myślałam o nim w taki sposób… w jaki go przeżyłam. Wszystkie miejsca, historie i ludzie miały tam konkretne znaczenie, wnosiły coś do naszego życia, dawały do myślenia. W moim przypadku to „coś” to dostrzeganie Boga w otaczających mnie ludziach i ich postępowaniu:

Siostra Ala – wszędzie jej było pełno, załatwiała, organizowała, tłumaczyła, zapewne zmęczona jak nikt na całym Campo, ale zawsze uśmiechnięta, chętna do pomocy i rozmowy (najlepiej z każdym z uczestników).

Siostra Anna – rozbawiała nas i sama się z tego śmiała, znalazła temat do rozmowy z każdym kto stanął jej na drodze i chyba każdy czuł się dobrze w jej towarzystwie.

Ksiądz Paweł – błogosławił na każdym kroku znakiem krzyża na czole, dzielił się ostatnim tostem z głodnymi i tęskniącymi za krajowym jedzeniem Polakami.

Ksiądz Rafał – ksiądz Rafał.. Rafał.. ksiądz.. nie mam słów, żeby go opisać  dusza towarzystwa, tancerz, „Miłość miłość w Zakopanem”… czy on wogóle kiedykolwiek jest poważny? Rafaello – wyraża więcej niż tysiąc słów!

Don Giovanni – miałam wrażenie, że zaraz po Michele to on najbardziej cieszył się, że mogliśmy być razem przez te kilka dni, a to z jaką pasją opowiadał o św. Franciszku sprawiało, że człowiek chce postępować tak jak on i być… szczęśliwy

Michele – uśmiech nie schodził mu z twarzy nawet jak wzruszony żegnał się z nami ostatniego dnia, ciepły, pomocny, pracujący z niepełnosprawną młodzieżą… człowiek godny naśladowania.

Każdy uczestnik Campo Scuola – Polacy i Włosi, Włosi i Polacy (za dużo was kochani, żeby wymienić każdego z osobna – dzięki za mnóstwo zapro na fejsie) – pomocni, dzielący się wodą, słodyczami, parasolem w czasie deszczu, wszyscy uśmiechnięci i życzliwi mimo zmęczenia, upałów i napiętego harmonogramu wycieczko-rekolekcji. Nawiązaliśmy nowe znajomości, przyjaźnie i mam nadzieję, że one przetrwają, bo połączył nas Bóg, a w Nim największa radość i siła.

Po Campo Scuola zaczęłam zauważać, że nie tylko ludzie chorzy fizycznie czy psychicznie, bezdomni czy biedni potrzebują naszej pomocy. Człowiek odwrócony od Boga też jest potrzebującym. Wydaje mi się, że takie osoby często (może nawet nieświadomie) ranią innych, a przy tym i samych siebie. Często wiara nie jest przez nich rozumiana i akceptowana, czasem może wyśmiana lub lekceważona, dlatego powinniśmy się za nich modlić i okazywać im swoje otwarte serca. To trudne, ale św. Franciszek, św. Rita czy śpiewające Klaryski pokazali, że warto podążać za Jezusem wbrew temu co mówią inni.

Może nie odkryłam Ameryki i to co napisałam to oczywista oczywistość, ale czas spędzony na Campo Scuola był czasem owocnym. Mam nadzieję, że uda mi się wprowadzać w życie zaczerpnięte na nim lekcje. (Dziewczyna za Skierniewic)

 

 

Wybierałem się na campo scuola, pragnąc doświadczyć Boga we wspólnocie. Nasze dwa światy – polski i włoski – stały się przez ten tydzień lipca znakiem pięknej jedności i powszechności Kościoła. Chociaż różnimy się między sobą w sposobie przeżywania wiary i modlitwy, to jestem przekonany, że Pan działał w nas i przez nas. Dla mnie szczególnym doświadczeniem była paradoksalnie rzecz z pozoru zwyczajna. Wieczorami zbieraliśmy się wszyscy i trzymając się za ręce, dziękowaliśmy za to, czego mogliśmy doświadczyć danego dnia. Odmawiając modlitwę „Ojcze nasz” czułem, że Pan jest między nami i że dla Niego wszyscy jesteśmy równi, Jego łaska jest dostępna dla wszystkich. Bogu niech będą dzięki za to, czego doświadczyliśmy! (Chłopak ze Skierniewic)

 

 

Na wstępie chciałabym bardzo podziękować Panu Bogu za każdą osobę, którą poznałam na wyjeździe.Za wszystkie świadectwa i każdy uśmiech. Uważam, że Campo Scuola było jednym z najlepszych przeżyć duchowych jakich doświadczyłam. Mogłam poczuć się jak święty Franciszek i skupić się na służbie drugiej osobie. Uświadomić sobie jak ważna jest braterskość i jak można ją wprowadzić w codzienne życie.Były momenty zabawy, tańca, śpiewy, cudowna integracja między młodzieżą polską a włoską. Jednak najbardziej zapamiętałam chwile pustyni-moment rozważania Pisma Świętego a później dzielenie się słowem pochodzącym od samego Pana Boga. Niesamowite było też dla mnie to ile osób było zaangażowane w to piękne dzieło. Oczywiście z największą przyjemnością powtórzyłabym to jeszcze raz. Myślę, że był to bardzo owocny czas dla każdego. Ja na pewno nie zapomnę o wydarzeniu Campo Scuola. (Dziewczyna ze Skierniewic)

 

 

 

I na koniec dwa słowa od Siostry Alicji:

Na Campo scuola widziałam wiele cudów: jak Pan Bóg przełamywał w Was bariery językowe, uczył nowej kultury bez oceniania i porównywania, zmieniał serca: z tego „kamiennego” na to „z ciała”, pokazywał jak być braćmi i siostrami – dziećmi Boga Ojca. Pan Bóg po raz kolejny pozwolił mi zanurzyć się nieco w „ocenie Jego miłosierdzia”. Dziękuję Bogu, że mogę być Apostolinką i siostrą każdego z Was.